Wrzesień trwał zdecydowanie za krótko, a był naprawdę ciekawym miesiącem. Pachniał spadającymi z drzew liśćmi, śliwkami i iglakami. Pierwsze 2 tygodnie były wspaniałe, potem pogoda się zepsuła, ale i tak cieszę się, że lato w tym roku trochę się przedłużyło. I zapraszam na małe wrześniowe podsumowanie :)
MIEJSCA
Sporo było też leśnych klimatów. Uwielbiam czuć chłodną trawę pod stopami, wdychać zapach iglaków i sięgać wzrokiem wysoko, aż na szczyty ogromnych sosen. Nazbierałam sobie sporo szyszek i teraz mam w domu pachnącą namiastkę lasu. Będę tęsknić do przyszłego roku.
W tym miesiącu udało się również wybrać w miasto. Tym razem wybór padł na krakowski Kazimierz. To moja ulubiona dzielnica: pełna kawiarenek i barów na klimatycznych uliczkach, kamienic, na których odcisnął się czas, z Okrąglakiem i jego słynnymi zapiekankami, z mnóstwem ciekawych malunków na murach. Jeśli nigdy nie byliście na krakowskim Kazimierzu to gorąco polecam, to miejsce ma po prostu swój niepowtarzalny klimat, a po tych uliczkach można krążyć godzinami i wciąż znajdować coś ciekawego.
KULTURALNIE
Zaplanowałam sobie na wrzesień czytanie, bo w sierpniu nie miałam czasu na książki. Polecana ostatnio w blogosferze pozycja Zygmunta Miłoszewskiego 'Uwikłanie' trochę mnie rozczarowała. Mocno natomiast wciągnęła mnie próba rozwiązania zagadki masakry na farmie w książce Gillian Flynn 'Mroczny zakątek'. Z wypiekami na twarzy czytałam kolejne zawiłości i nowe fakty, które składałam w całość, ale gdy już myślałam, że wszystko wiem, szybko okazało się, że autorka zręcznie wyprowadziła mnie w pole. Ciekawie! Jednak najlepszą wrześniową pozycją był debiut Terry'ego Hayesa 'Pielgrzym'. Ta powieść o agencie amerykańskiego wywiadu, kilku pozornie niepowiązanych ze sobą morderstwach i pewnym człowieku, który zamierza zmienić bieg historii, wciągnęła mnie od pierwszych stron i muszę przyznać, że to jedna z lepszych książek jakie czytałam w tym roku. Polecam!
DLA ZDROWIA
KULINARNIE
W tym miesiącu nie było wielkich eksperymentów. Nadal objadałam się owocami (tym razem numerem jeden były śliwki, których w tym roku było multum), zjadłam ostatnie letnie warzywa i zostałam obdarowana śliwkowymi plackami :) A do tego litrami piłam sok z aronii, który w tym roku smakował wyśmienicie. Ale koniec, reszta soków zostaje zachowana na czarną godzinę, czyli sezon przeziębieniowy.
CO NA BLOGU
W tym miesiącu pojawiły się 3 posty: robiliśmy sok z owoców czarnego bzu na odporność, naturalną pomadkę ochronną do ust w sztyfcie i jesienną herbatkę z owocami róży i głogiem. Największą popularnością cieszył się post o czarnym bzie, co mnie niezmiernie cieszy, bo jest Was- świadomych bogactwa natury- coraz więcej. Jeśli coś przegapiliście to odsyłam Was poniżej:
CO W SIECI
Nigdy nie polecałam niczego z sieci i postanowiłam to zmienić wraz z tym miesiącem. Sama bardzo lubię tę część podsumowań miesiąca u innych blogerów, w której zawsze znajdę w niej coś ciekawego dla siebie, no a poza tym wiele razy i moje posty zostały w taki sposób polecone, dlatego macie i coś ode mnie :)
- U Agnieszki Maciąg znajdziecie bardzo ciekawy artykuł o wpływie noszenia stanika na raka piersi.
- Co z tego, że już nie ma czarnego bzu, ja sobie zapisałam przepis Oli na angielski sos pontack z owoców czarnego bzu i polecam Wam go dalej :) Choć nie ukrywam, że tak trochę smutno czekać rok czasu...
- Od Agnieszki dowiedziałam się o świetnej akcji Przeczytaj i podaj dalej,czyli blogowej wymianie książek. Założę się, że macie w domu zalegające na półkach książki, po które już nie sięgnięcie, a z chęcią wymienilibyście je na nowe pozycje. Sama z przyjemnością wzięłabym udział gdyby nie jedno małe 'ale'- mam książki po włosku, więc przydałaby się osobą znająca włoski :)
- We wrześniu wszędzie szukałam leśnych klimatów i 3 instagramowe profile z przepięknymi klimatycznymi zdjęciami sprawiają, że mam namiastkę lasu codziennie w domu. Gorąco polecam: MrOstrovia i Pineforpines oraz Innezycie
I to tyle jeśli chodzi o wrzesień. A Wam równie miło minął ten miesiąc? :)
Cieszę się również, że lato nam się trochę przedłużyło na wrzesień ;) Poza tym, kilka razy w Krakowie byłam, ale na Kazimierz nie dotarłam i już żałuję ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za ćwiczenia i życzę zdrowia! ;)
Dziękuję Kochana :* To koniecznie musisz zwiedzić Kazimierz, to punkt obowiązkowy ;)
UsuńBrawo za huśtawkę i rehabilitację. Domyślam się, że czasem trudno... Ale warto próbować.
OdpowiedzUsuńWrzesień był miły, szkoda, że już tak zimno.Ale i tak jeszcze zdarza mi się np. przesiadywać na ławce ;)
Jesienią zawsze jest przyjemnie powiedzieć na ławce, nawet jak jest trochę chłodno :)
UsuńWrzesień był wyjątkowo udany, bo cieplutki i dużo fajnych rzeczy się działo pomimo powrotu na studia :D
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za tytuły książek, bo już po samym opisie mnie wciągnęły i choć w kolejce czekają dwie zaległe pozycje, bo ostatnio zupełnie brakuje czasu na czytanie to postaram się wszystko nadrobić :)
Pomysł z notesem świetny! Ja mam w telefonie aplikacje endomondo i zawsze na koniec miesiąca widzę ile dni ćwiczyłam, jak długo i jaki dystans przebiegłam :)
A huśtawka marzyła by nam się w domu albo chociaż taki fotel wiszący z sufitu :D
Mam nadzieję, że wciągniecie się w książki tak jak ja :) A o tej huśtawce wiszącej z sufitu marzyłam od dzieciństwa :D
UsuńBardzo fajny pomysł z tym notesem. U mnie we wrześniu było bardzo leniwie, ćwiczenia też trochę odpuściłam, z czego dumna akurat nie jestem. Dzięki za polecenie wpisu :* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie było! Przypominam sobie te piękne, słoneczne dni września... Szkoda, że to już za nami, a październik daje nam na razie sporą dawkę chłodu.
OdpowiedzUsuńMasz rację szkoda września tymbardziej że październik nas nie rozpieszcza.. przynajmniej pogodowo bo na dzikie owoce jeszcze można zrobic wypad ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki zapowiadają się ciekawie, długie zimowe wieczory przed nami to chętnie po którąś sięgnę. Huśtawka to jest to! Gimnastyka dla nóg i wspomnienie dzieciństwa. W moich rodzinnych stronach u sąsiadów mają taką zawieszoną na bardzo wysokim drzewie taką dłuuuugą, skrzypiącą podczas huśtania,zawsze im zazdrościłam ;) ps. dzięki za wspomnienie wpisu. Nie ma tego złego bo poczekasz rok na bez a ja w tym czasie zdam jakąś relację,, co z tym sosem,, czy warto ;) Zresztą czas tak szybko leci, że za chwilę będziemy jeść kwiaty bzu... i bez :D pozdrawiam!
Huśtawki mają coś w sobie :) A powiem Ci, że mnie to się dłuży jesień i zima, a wiosna i lato to zlatują niewiadomo kiedy... A póki co cieszę się z tych soków, które mam, bo lepiej takie niż żadne :)
Usuńciekawa forma posta, taki zbiór całego miesiąca. super :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :)
UsuńJa postawiałam na orzechy we wrześniu oraz na śliwki. Uwielbiam również tak pod koniec lata pomidory, zwłaszcza, że akurat we wrześniu u mnie był wysyp koktajlówek. Ja zamiast ćwiczeń to raczej powinnam liczyć ile litrów wody wypiłam i pilnować, żeby wystarczająco dużo.
OdpowiedzUsuńTobie natomiast życzę, żeby z nogą było coraz lepiej. Wiem co to znaczy ograniczenie z powodów zdrowotnych i jak ciężko wykonuje się codzienne czynności. Trzymam kciuki za dalsze postępy.
Dziękuję! Słuszna uwaga z tą wodą- też piję jej zdecydowanie za mało.
UsuńŚwietne zdjęcia - fasady domów genialne! Nie widziałam ich.
OdpowiedzUsuńJakie ciacho - mmmmmmmm :) pyszności pewnie- ja nie jestem na tym etapie pieczenia.
Świetny blog, bardzo dopracowany i naprawdę świetne zdjęcia :)chciałabym żeby wróciła ta pogoda ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, choć ja bym się trochę do zdjęć doczepiła ;)
UsuńTo zdjęcie na huśtawce cudne!Wyszłaś tak ślicznie i radośnie:)Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuń