Lubię wrzesień, bo choć przychodzą chłodne dni, to mogę ubrać ulubione ciepłe swetry, odpalić grzane wino, spacerować wśród owocujących drzew i podziwiać kwitnące wrzosy. W tym miesiącu pogoda ciągle zaskakiwała: po gorących dniach, przychodziły zimno i deszcz, po czym za chwilę znów robiło się ciepło i słonecznie. A więcej o tym co działo się we wrześniu przeczytacie w dalszej części wpisu :)
KULINARNIE
W tym miesiącu zajadałam się jesiennymi malinami, które w smaku pobiły te letnie i śliwkami. Na słodko były pankejki z malinami i borówkami, a oprócz tego miałam okazję po raz ostatni w tym roku zjeść fasolkę szparagową, cukinię, pomidory i paprykę prosto z eko działki. Nie ukrywam, że będę tęsknić za letnim sezonem ze względu na warzywno- owocowe bogactwo, ale cóż... Dobrze, że jesienią jest chociaż dynia :)MIEJSCA
W jedyny wrześniowy ciepły i słoneczny weekend, wybraliśmy się na długi spacer po Kazimierzu i zahaczyliśmy o ostatni w tym sezonie Street Food Festiwal. Najbardziej smakowało mi indyjskie jedzenie (butter chicken to prawdziwe pyszności), natomiast trochę zawiódł ramen. Ostatnio okazało się, że w październiku będzie powtórka, więc myślę, że znowu się wybierzemy.
Pod koniec września w krakowskim Forum Przestrzenie miały miejsce Ekotyki, czyli targi kosmetyków naturalnych. Nie byłam na wiosennych targach, bo nie miałby kto pchać mojego wózka, ale jako, że aktualnie chodzę na własnych kończynach- nie mogłam sobie odmówić ;) W ostatnim wpisie pojawiła się cała relacja z targów, dlatego nie będę już o nich pisać teraz.
W NATURZE
W tym miesiącu standardowo wydeptywałam kilometry w sąsiednim parku. Rzadziej ćwiczyłam jogę (częściej było zimniej niż cieplej) i od czasu do czasu korzystałam z małej siłowni, którą otworzyli 1 września. Spacerowałam po miękkim mchu i zbierałam kasztany. Poza tym wieczory po pracy często spędzałam nad sąsiednim jeziorkiem.
ZIOŁOWO
We wrześniu przede wszystkim szukałam owoców na drzewach ;) Czarny bez poszedł na soki, a dzika róża i głóg zostały zasuszone do grzanego wina i herbatek.
DLA ZDROWIA
Przed połową września zaliczyłam wpadkę i po prawie 3 latach złapał mnie katar i ból gardła. Nieprzyjemnie było przypomnieć sobie jak to jest mieć katar i po jednym dniu wyglądać jak czerwononosy Rudolf. Na szczęście aplikacja 5 szklanek naparu z imbiru, syrop z mniszka i sok z bzu postawiły mnie na nogi po 1 dniu. Katar przeszedł mi dosłownie po 1 dniu, a ból gardła zaraz po nim. Naturalne metody, jak dla mnie, rządzą :)
Poza tym w miarę możliwości chodziłam na spacery i wróciłam do regularnego jeżdżenia na rowerze. Wstyd się przyznać, że rower kurzył się od prawie 3 miesięcy!
TROCHĘ LITERATURY
CO NA BLOGU
W tym miesiącu na blogu pojawiły się 4 wpisy:
Najpierw podzieliłam się sprawdzonym przepisem na płyn do higieny intymnej o naturalnym składzie, który spotkał się z bardzo pozytywną reakcją z Waszej strony.
Kolejno zachęcałam do przygotowania własnej kiszonej kapusty podając wszystkie plusy wynikające z wcinania kiszonek.
W przedostatnim wpisie podzieliłam się przepisem na nawilżającą i łagodzącą kąpiel, idealną na jesienny wieczór.
Ostatni post stanowił relację z Ekotyków, czyli targów naturalnych kosmetyków.
Waszym największym uznaniem cieszyły się wpisy o kiszonej kapuście oraz o targach kosmetyków.
___________
A jaki dla Was był wrzesień?
Piękną jesień przedstawiłaś w tym wpisie :) U mnie sezon na jesień zaczyna dynia i chciałabym trochę poeksperymentować z nią w kuchni, nie tylko do zupy.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Dziką drogę"i pamiętam, że ta książka również obudziła we mnie ogromną ochotę na wędrówkę, widziałaś może film? Jak nie to bardzo polecam :)
Dzięki! :) Ja do tej pory nie miałam chwili na eksperymentowanie z dynią, ale liczę, że w weekend się uda. A film mam w planach obejrzeć :)
UsuńO to film spodoba Ci się ☺ Aż chyba sama sobie odswieżę ☺
UsuńUwielbiam jesień ☺
OdpowiedzUsuńWrzesień pełen kolorów i energii. Wspaniałe zdjęcia pięknej jesieni :) :) :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJa się wybieram w tym tygodniu po różę. Czarny bez u mnie też poszedł na sok i syrop. Na zimę będzie jak znalazł :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Lepiej, żeby już czekał gotowy :)
UsuńZa malinami będziemy bardzo tęsknić :(
OdpowiedzUsuńAle dynią też się możemy pocieszać :) Szkoda, że śliwki węgierki w tym roku mają nieurodzaj.
Uwielbiamy takie streety :D Zawsze coś nowego i pysznego można zjeść :D
W zeszłym roku był taki urodzaj śliwek, że nie nadążaliśmy jeść :D Dlatego niestety- w tym roku drzewo musi odpocząć.
UsuńMi też spodobało się i myślę, że będę częściej na takich wydarzeniach :)
Ja już tęsknię za latem! A tu dopiero jesień!
OdpowiedzUsuńU Ciebie kolorowo i pięknie - ja w tym roku nawet nie miałam czasu na zbieranie kasztanów....
OdpowiedzUsuń