Lipcowy mix


Lipiec był przyjemnym, choć trochę zaganianym miesiącem. Zleciał zdecydowanie zbyt szybko, a ja nagle obudziałam się w sierpniu- ostatnim wakacyjnym miesiącu. Czas zdecydowanie za szybko ucieka, dlatego staram się jak najwięcej korzystać z ostatnich, letnich dni. Dzisiaj zapraszam na małe podsumowanie ostatniego miesiąca.


MIEJSCA

Zbyt długo oglądałam świat z dołu, dlatego w lipcu zamarzyło mi się pooglądać świat z góry. Póki co, wyjazd w góry to nadal zbyt duże wyzwanie dla moich nóg, dlatego postawiłam na miejsca na miarę moich możliwości z fajnymi widokami. Najpierw odwiedziłam ponownie taras widokowy na Wawelu, a następnie jedno z moich ulubionych miejsc w Krakowie, czyli Kopiec Kraka. Większym wyzwaniem było podziwianie widoków ze szczytu skał na Zakrzówku.


Widok z Wawelu


Kopiec Kraka zdobyty, w przyszłym roku idę w góry :) Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam to miejsce. Zawsze dobrze się tu czuję.







A te egzotyczne widoki to Zakrzówek. Prawdziwy raj w środku Krakowa. Generalnie wstęp jest płatny, ale wystarczy obejść teren, by znaleźć sporo dzikich wejść którymi można się wspiąć na szczyt skał. Ścieżki nie są łatwe do przejścia i nie raz wychodzi się nimi na sam szczyt urwiska. Ostrożność i dobra kondycja to podstawa. Widoki- wspaniałe.







Tuż obok znajdują się Skałki Twardowskiego, a w pakiecie z nimi- panorama miasta.


Będąc w Krakowie grzechem jest nie odwiedzić tych miejsc.


KULINARNIE 

Lipiec to zdecydowanie najbardziej urozmaicony kulinarnie miesiąc. Bób, ogórki, cukinia, fasolka szparagowa, porzeczka, maliny, czereśnie, morele... Było sporo warzywno- owocowych koktajli, a ulubieńcami miesiąca stały się czerwone smoothie na bazie malin, czerwonej i czarnej porzeczki oraz jogurtu naturalnego i zielone smoothie na bazie zielonego melona, ogórka i natki pietruszki. Prawie zostałam wegetarianką ;)





DLA ZDROWIA 

Z pogodą w tym miesiącu bywało różnie, ale w każdy wolny weekend, kiedy tylko nie padało, mnóstwo czasu spędzałam na wędrówkach, skutkiem czego nogi wzmocniły mi się na tyle, że bez problemu mogę nawet podbiec na uciekający autobus i bez problemu pokonałam wszystkie najtrudniejsze szlaki na Zakrzówku. W połowie miesiąca wygospodarowałam jeszcze trochę czasu na jogę, bo w tej kwestii bardzo się zaniedbałam. Przyjemnie było wrócić do rozciągania się. I pomyśleć sobie, że zeszłoroczny lipiec minął pod znakiem bólu i łóżka... Na szczęście ten trudny etap mam już za sobą, teraz jest wspaniale :)


DLA URODY

W lipcu nie zapominałam o projekcie 'domowe SPA'. Nie było zbyt wiele nowości, bo zakochałam się w cytrusowo- kokosowym peelingu i to on królował przez cały miesiąc. Peeling jest prosty w wykonaniu, wychodzi za grosze, a ten zapach... Po prostu cudowny!



ZIOŁOWO 

Trzeba przyznać, że w lipcu można nazbierać sporo zielska. Wszędzie rozkwitły chabry, maki, wrotycz, krwawnik... Zakwitła też moja ukochana lawenda, która w całości zostanie przerobiona na naturalne kosmetyki.







CO NA BLOGU 

W lipcu na blogu pojawiły się 3 wpisy:

Na początku miesiąca zachęcałam Was do zbioru kwiatów lipy, przypominając wszystkie ich zalety i dając parę przykładów możliwości ich zastosowania.

W kolejnym ziołowym wpisie opisałam jak zrobić swój własny ziołowy ocet i podałam wszystkie plusy wynikające z posiadania ziołowego octu własnej roboty.

Następnie podsunęłam Wam parę pomysłów na urozmaicenie wody, by jeszcze chętniej ją pić. Domowej roboty wody smakowe są nie tylko pyszne, ale i zdrowe, bez dodatków sztucznych aromatów i konserwantów.

Waszym największym zainteresowaniem cieszył się wpis o wodach smakowych, co zresztą wcale mnie nie dziwi- pod koniec lipca zrobiło się upalnie jak w Afryce.


CO W SIECI 

Na blogu Inne życie znalazłam kilka ciekawych książek do przeczytania  podczas urlopu. Mój urlop minie głównie pod znakiem spotkań i wyjazdów, ale myślę, że od września znajdę więcej czasu na nowe lektury, których lista rośnie w zastraszającym tempie.

___________

I to by było na tyle w lipcu. W sierpniu planuję wykorzystać ile się da, w końcu to już ostatni gorący miesiąc. A jak Wam minął lipiec? 

10 komentarzy:

  1. Ten Zakrzówek jest przepiękny! Nigdy tam nie byłam.
    Widzę u Ciebie porzeczki; mam na nie wielką fazę w tym roku, chyba organizm się ich domaga ;)
    Lipiec? U mnie remontowo, ufff... aż szkoda pogody. Ale na szczęście zaliczyło się jeziorko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie co roku jest multum porzeczek :) Remont to nieciekawa sprawa, miałam w czerwcu, na szczęście już za mną :)

      Usuń
  2. U mnie też mnóstwo lawendy na ogródku i chyba kosmetycznie są spożytkuje. Bardzo lubię jej zapach. Spróbuje również wykorzystać od Ciebie przepis na peeling. Lubie taki trochę słodkawy aromat a fajnie też w lecie zadbać o skórę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja już czeka w słoiczku aż znajdę chwilę i ją przerobię na octy i gliceryty :) Każda pora jest dobra, by dbać o skórę :)

      Usuń
  3. Nam też ten czas tak szybko leci, że masakrycznie boimy się nadchodzącej jesieni i zimy xD
    Ale egzotyczne widoczki naprawdę piękne :D Tylko pozazdrościć takich cudownych chwil :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Was, mnie też przeraża wizja końca lata :D

      Usuń
  4. Nie wiedziałam, że w Krakowie jest takie świetne miejsce. Zakrzówek robi wrażenie :) Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tyle razy byłam w Krakowie i nie miałam okazji dotrzeć na Zakrzówek, a jest taki piękny! Poza tym lipiec minął mi równie szybko jak Tobie :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Naturalnie i zdrowo , Blogger