Nigdy nie byłam do końca zadowolona z mojej cery. Rzadko była idealna. Najczęściej była przesuszona, często pojawiały się zaskórniki i krosty, w końcu stała się tłusta, a do tego doszły problemy z naczynkami. Wydawało mi się, że kiedy przejdę na naturalną pielęgnację, to problemy z nadmierną wrażliwością, świeceniem i zaskórniki znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A jednak, o ile z włosami w krótkim tempie doszłam do upragnionego ideału, o tyle z cerą nie szło tak łatwo. Lata błędów zrobiły swoje, na szczęście ciągłe próby, analiza problemu i kilka dobrych pozycji na temat pielęgnacji, pozwoliły mi ułożyć dobry plan dbania o cerę i doczekałam się pierwszych, pozytywnych efektów. W dzisiejszym wpisie chcę poruszyć wszystkie popełnione błędy oraz wymienić wszystkie podpunkty planu pielęgnacji, którego się trzymam, i który przyniósł pozytywne zmiany. Zainteresowane? Zapraszam do lektury!
I. OCZYSZCZANIE
Każda z Was jest świadoma tego, że twarz trzeba myć i jest to podstawa wieczornej pielęgnacji. Wraz ze środkiem myjącym pozbywamy się kurzu, łoju, martwych komórek, bakterii, zanieczyszczeń spowodowanych nadmierną ilością spalin czy smogu oraz makijażu. Krótko mówiąc, dbamy w ten sposób o to, by dokładnie oczyścić pory, zapobiegając w ten sposób powstawaniu zaskórników i krost oraz pozbywamy się wolnych rodników przyśpieszających starzenie organizmu. Niestety nie każda kobieta stosuje w tym celu środki do tego odpowiednie, co zamierzam opisać na swoim przykładzie.
BŁĄD
POPRAWA
II. TONIZOWANIE
Tonizowanie to kolejny niezbędny krok (zaraz po myciu) w wieczornej pielęgnacji. Ma na celu przywrócenie odpowiedniego pH skóry, które po myciu zasadowym środkiem myjącym ulega zaburzeniu. Najlepsze pH toniku to 4,5- 5. Tonik odświeża cerę, wygładza ją i może dodatkowo wspomagać jej regenerację.
BŁĄD
Kiedyś w moim słowniku słowo tonik nie istniało. Nie miałam pojęcia do czego to służy i nie używałam żadnych toników. Pierwszy tonik pochodził z drogerii i z tego co pamiętam miał w składzie alkohol, parę innych nieciekawych chemicznych substancji i sztuczne substancje zapachowe. Nie działał na mnie w żaden sposób, poza tym, że skóra po nim pachniała i w czasach kiedy go używałam miałam wysyp zaskórników. Myślę, że dlatego uważałam ten produkt za zbędny. W wyborze toniku lepiej nie kierować się kuszącą ceną czy zapachem. Najważniejsze by miał jak najmniej składników (maksymalnie 2- 3).
POPRAWA
Z czasem pogłębiłam swoją wiedzę w tym temacie i zaczęłam sama tworzyć toniki na bazie ziołowych naparów i odrobiny domowej roboty octu jabłkowego. Dopiero wtedy przekonałam się jakim dobrodziejstwem jest tonizowanie cery. Zaskórników było coraz mniej, uspokoiła się wzmożona produkcja sebum (a właściwie łoju), a cera odżyła. Najbardziej lubię własnej roboty toniki, których czas przygotowania trwa 2-3 tygodnie. W ich skład wchodzą: odwar z wybranego ziela (kwiaty bzu czarnego, lawendy i róży to moi ulubieńcy), ocet z wybranego ziela plus gliceryt z wybranego ziela w stosunku 10:4:1. Bardzo lubię również hydrolat z kwiatów gorzkiej pomarańczy, czyli wodę otrzymywaną w procesie destylacji olejku eterycznego. Jest jednym z moich pielęgnacyjnych hitów. Toniki z drogerii to prawdziwy przeżytek w porównaniu z wodami kwiatowymi czy tym, co robię sama w domu.
III. REGENERACJA
Raz na jakiś czas warto zrobić sobie dodatkową regenerację skóry w postaci maseczki.
BŁĄD
Kiedyś używałam gotowych maseczek z glinką z drogerii. Stwierdziłam, że glinka jest do niczego, bo maseczka powodowała, że się czerwieniłam i zbyt mocno wysuszała. Kiedy nauczyłam się analizować składy, przeraziłam się tym co w niej znalazłam. Sztuczne substancje zapachowe, pochodne formaldehydu (!) i kilka innych substancji podejrzanych o alergizowanie. Od tamtej pory nigdy nie kupiłam gotowej maseczki.
POPRAWA
Raz na jakiś czas lubię zrobić sobie domową maseczkę i to na bazie glinki (ale takiej naturalnej, bez sztucznych dodatków), bo to nie glinka była przyczyną wcześniejszego maseczkowego niepowodzenia. Moim ulubieńcem jest maseczka na bazie zmielonych płatków owsianych, białej glinki, miodu, hydrolatu z kwiatów gorzkiej pomarańczy i kilku kropli olejku z dzikiej róży. Lubię również połączenie glinki, zmielonych płatków owsianych, soku z aloesu i olejku arganowego. Nie podrażnia mnie, za to wygładza cerę, oczyszcza i zwęża pory.
IV. NAWILŻANIE
U osób z cerą suchą nawilżanie to podstawa, zaraz po myciu i tonizowaniu. Nie powinny o nim także zapominać osoby zmagające się z cerą tłustą. Sama pamiętam, jak miałam okres wzmożonej produkcji sebum i unikałam nawilżania, co sprawiało, że z czasem przez kilka dni był spokój, po czym nadprodukcja sebum wzrastała. Każda z nas, niezależnie od rodzaju cery powinna fundować swojej cerze substancje, które zadbają o zatrzymanie wody w skórze i przy okazji ochronią przed czynnikami mogącymi nadmiernie wysuszać, jak klimatyzacja, ogrzewanie, wiatr czy mróz.
BŁĄD
Jak już wcześniej wspominałam- przez długie lata borykałam się z problemem suchej cery. Jedną z przyczyn był wybór żelu z SLS, kolejną nieumiejętnie dobranie kremu. Oczywiście krem pochodził z drogerii i ładnie pachniał, ale nie spełniał swojego zadania. Chyba nie muszę wspominać, że było w nim sporo chemii.
POPRAWA
Moja cera odżyła, gdy zaczęłam ją nawilżać olejem arganowym. Naturalne oleje to świetny wybór, kiedy ma się suchą skórę, trzeba tylko uważać przy ich wyborze, kiedy ma się problemy z zaskórnikami. Oleje- kokosowy czy ze słodkich migdałów- są bardzo zapychające, ale olej arganowy i jojoba są lekkie i nie przyczynią się do zapychania. Aktualnie mam cerę normalną ze skłonnością do przetłuszczania, dlatego z rzadka nawilżam ją lekkim kremem własnej roboty. W jego skład wchodzi odwar z kwiatów bzu i płatków róży, olej arganowy, olej z dzikiej róży, gliceryt bzowy, gliceryt różany oraz kwas hialuronowy. Czasem krem zastępuję serum z roślinnymi olejami, witaminą E i kwasem hialuronowym.
V. FILTRY UV
Stosowanie kremów z filtrem UV, szczególnie w okresie wiosenno-letnim, to zdecydowanie podstawa porannej pielęgnacji, zaraz po myciu i tonizowaniu. Zdrowa opalenizna niestety nie istnieje, a ochrona przeciwsłoneczna może przedłużyć skórze młody wygląd. Stosowanie filtrów jest szczególnie ważne u osób z cerą naczynkową, trądzikową, skłonną do podrażnień i przebarwień.
BŁĄD
Kiedyś stosowałam filtry chemiczne z drogerii i tylko na zagraniczny wyjazd, gdzie temperatura dochodziła do 40 stopni. Na co dzień nie używałam żadnej ochrony przeciwsłonecznej, pomimo jasnej karnacji. Efekt? Po wakacjach 2 lata temu pojawiły się pierwsze oznaki cery naczynkowej, a każde wystawienie twarzy na działanie słońca powodowało silne zaczerwienienie.
POPRAWA
Aktualnie nie stosuję filtrów chemicznych ze względu na ich szkodliwe działanie na układ hormonalny i narządy wewnętrzne. Nie chcąc jednak pogarszać stanu naczyń krwionośnych twarzy, stosuję własnej roboty krem mineralny. W jego skład wchodzą: tlenek cynku, znany z właściwości odbijających promienie UV, olej z pestek malin i dzikiej róży, które również mają lekki filtr przeciwsłoneczny oraz wywar z kwiatów bzu czarnego, który przed słońcem nie chroni, ale bogaty jest w rutynę, która wzmacnia kruche naczynka. Dzięki kremowi nie opalam się i po zeszłych wakacjach sytuacja z moją cerą uległa znacznej poprawie. Nie zapycha również porów, co w moim przypadku ma ogromne znaczenie. Jedyny jego minus jest taki, że wybiela skórę, dlatego trzeba uważać, by nie nałożyć go za dużo. Nie jest to jednak na tyle uciążliwe, żebym musiała z niego rezygnować.
A na koniec skrót z mojego sprawdzonego programu pielęgnacyjnego:
PORANNA PIELĘGNACJA
I. Tonizowanie cery tonikiem własnej roboty lub hydrolatem z kwiatów gorzkiej pomarańczy.
2. Nałożenie kremu mineralnego na bazie tlenku cynku chroniącego przed promieniowaniem UV w słoneczny dzień.
WIECZORNA PIELĘGNACJA
1. Mycie twarzy mydłem Savon Noir.
2. Tonizowanie cery tonikiem własnej roboty lub hydrolatem z kwiatów gorzkiej pomarańczy.
3. Raz na tydzień maseczka.
3. Raz na 3 dni nałożenie kremu bzowo- różanego lub serum własnej roboty.
A Wy macie swój sprawdzony rytuał pielęgnacji cery? Jesteście zadowolone z jej stanu czy uważacie, że czas najwyższy bardziej o nią zadbać?
A na koniec skrót z mojego sprawdzonego programu pielęgnacyjnego:
PORANNA PIELĘGNACJA
I. Tonizowanie cery tonikiem własnej roboty lub hydrolatem z kwiatów gorzkiej pomarańczy.
2. Nałożenie kremu mineralnego na bazie tlenku cynku chroniącego przed promieniowaniem UV w słoneczny dzień.
WIECZORNA PIELĘGNACJA
1. Mycie twarzy mydłem Savon Noir.
2. Tonizowanie cery tonikiem własnej roboty lub hydrolatem z kwiatów gorzkiej pomarańczy.
3. Raz na tydzień maseczka.
3. Raz na 3 dni nałożenie kremu bzowo- różanego lub serum własnej roboty.
_________
Również używam czarnego potasowego mydła- jest niezastąpione :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna pielegnacja :)
OdpowiedzUsuńMuszę rozejrzeć się za jakimś fajnym tonikiem, bo ten etap pomijam. A co do filtrów, to latem w mocne słońce używam mineralnych - od chemicznych trzymam się z daleka. Na skórę ogólnie nie narzekam, ale wiadomo, że mogłoby być lepiej :)
Polecam zaopatrzenie się w tonik- zobaczysz poprawę :) Na początek możesz kupić wodę kwiatową, w sklepach z kosmetykami ekologicznymi znajdziesz mnóstwo różnych wód. Albo jeśli masz w domu ocet jabłkowy- możesz dodać 2 łyżeczki do 100 ml naparu ziołowego, np. z nagietka i też będzie dobrze :)
UsuńRozejrzę się przy okazji za tonikiem - myślę, że znajdę jakiś gotowy z dobrym składem :)
UsuńOgólnie jest ok z moją skórą - sporadycznie wyskoczy mi jakiś pryszczyk (zwłaszcza jak jem więcej nabiału), więc nie mam specjalnej motywacji.
Świetne zasady i cenne doświadczenia. Postaram się z nich korzystać, choć często wybieram kosmetyki drogeryjne...Bardzo zaciekawiło mnie to mydełko. Chętnie je wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńCiekawe mydło. Ja nie jestem tak do końca zadowolona ze stanu mojej cery. O ile w lecie jakoś wygląda, o tyle w zimie jest mocno przesuszona.
OdpowiedzUsuńW takim wypadku polecam dużo pić i dbać o odpowiednie natłuszczenie. Może masło shea w mroźne dni, a w ciepłe krem dobrej jakości?
UsuńMydłem to mnie zainteresowałaś :) Też kiedyś nie używałam toniku, bo po co, myślałam. Przyznam się, że używam kosmetyków z drogerii ;/ Jednak po przeczytaniu posta, może w końcu coś mnie ruszy, by spróbować wykombinować coś własnej roboty :)
OdpowiedzUsuńLiczę, że ruszy, bo zrobienie kosmetyku samemu wcale nie zajmuje niewiadomo ile czasu, a ile sprawia frajdy :) A jeśli nie będziesz miała na to czasu, ani ochoty, zawsze pozostają sklepy, mydlarnie z naturalnymi kosmetykami. Aktualnie jest taki boom na eko, że porządnych firm z fajnymi balsamami, mydełkami czy kremami jest już kilkadziesiąt w samej Polsce.
UsuńKochana powinnaś sprzedawać swoje wyroby. Ja bym z chęcią kupiła takie mydełko zamiast babrać się w sklepowych....
OdpowiedzUsuńMiło mi :) Może w przyszłości wyjdzie z tego jakiś biznes? ;)
UsuńMam taką nadzieję. 😁
Usuń