Czerwona koniczyna rośnie w ogromnych ilościach na łąkach, w parkach i pod naszymi domami, i moim zdaniem jest bardzo niedoceniana. Plecenie z niej wianków i zrywanie do domowego wazoniku, to tylko ułamek tego, do czego możemy ją wykorzystać. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do dalszej lektury :)
O leczniczych właściwościach czerwonej koniczyny
Zacznijmy od tego co w koniczynie najważniejsze, a mianowicie o fitoestrogenach. Kwiaty zawierają ich dość sporo, stąd mogą
łagodzić negatywne objawy menopauzy. Nasza poczciwa koniczyna jest lepszym rozwiązaniem niż hormonalna terapia zastępcza, która- owszem pomaga- ale ma sporo skutków ubocznych. Oczywiście warto ją stosować tylko wtedy, gdy objawy menopauzy nie są zbyt duże i gdy lekarz nie zadecyduje inaczej (przypominam, że to do lekarza należy ostatnie słowo). No dobrze, ale o co chodzi z tymi fitoestrogenami? Fitoestrogeny obecne w pożywieniu (siemię lniane, soja, soczewica) i czerwonej koniczynie, są przyjacielem każdej kobiety, ponieważ dbają o odpowiednią ilość hormonów i mogą chronić przed miażdżycą, nowotworami i osteoporozą, które grożą kobietom w wyniku niedostatecznego poziomu estrogenów (co ma miejsce w czasie menopauzy). Należy jednak pamiętać, że nie wystarczy popijać w tym celu raz na tydzień czerwonej koniczyny ani zjeść raz na miesiąc produktów sojowych. To za mało, w końcu fitoestrogeny nie są prawdziwymi hormonami. Badania przeprowadzone na ten temat wykazały, że kobiety, których dieta oparta była na produktach bogatych w fitoestrogeny, rzadziej zapadały na schorzenia typowe dla menopauzy, m.in. osteoporozę, mięśniaki macicy czy nowotwory piersi. Kuracja fitoestrogenami to ważne zagadnienie szczególnie dla kobiet w okresie menopauzy (i nie tylko), dlatego zachęcam do zgłębiania tematu, a ja wracam do koniczyny, bo się za bardzo o fitoestrogenach rozpisałam :)
Oprócz pomocy przy łagodzeniu skutków menopauzy, czerwona koniczyna może regulować miesiączkę i zapobiegać nadmiernemu krwawieniu. Jak więc sami widzicie- to ziółko idealne dla kobiet.
Co więcej, jest skutecznym (i naturalnym) lekiem na trądzik, dlatego warto przemywać nią twarz (o czym więcej w dalszej części posta). Uelastycznia skórę i opóźnia procesy starzenia się skóry. Pomaga przy chorobach skórnych.
Działa moczopędnie, leczy stany zapalne pęcherza, a także wykazuje właściwości wykrztuśne, stąd warto o niej pamiętać przy nieżytach górnych dróg oddechowych.
Zbieramy koniczynę!
Na zbiory warto się wybrać w suchy, słoneczny dzień (najlepiej popołudniu, żeby nie było rosy) do końca sierpnia. Przypominam, że zbieramy na łąkach z dala od dróg i domów, tam gdzie nie sikał pies, nikt niczego nie pryskał ;) Urywamy czerwone łebki z górnymi przylistkami. Zebraną koniczynę najlepiej wrzucić do wiklinowego koszyka albo do papierowej torby. Nigdy nie wrzucajcie ziół do foliówek! Po powrocie do domu od razu korzystajcie ze świeżej koniczyny, resztę wyłóżcie na szary papier (gazet nie polecam) i suszcie w suchym, przewiewnym miejscu z dala od słońca. Jak widzicie- ja już zapakowałam zasuszoną koniczynę do słoika, zrobiłam napar i przy okazji uchwyciłam ją w słońcu. Ale nie róbcie tego- koniczyna, jak i inne zasuszone zioła nie lubią stać na słońcu, dlatego po zapakowaniu do słoika, od razu wstawcie ją do szafki. A teraz to co najlepsze, czyli...
Pomysły na jej wykorzystanie
TONIK DO TWARZY
I tu mamy 2 wersje: dla leniwych i lubiących eksperymenty.
Wersja dla leniwych polega na zalaniu łyżki koniczyny szklanką wrzątku i zaparzeniu jej pod przykryciem przez 15 minut. Zrobienie takiego toniku to chwila, można go przechowywać w lodówce przez 5- 7 dni i przecierać nim twarz.
Wersja dla cierpliwych to stworzenie koniczynowego maceratu octowego, czyli mówiąc prościej- zalanie koniczyny octem jabłkowym. W tym celu należy wybrać dowolną ilość świeżej lub suszonej koniczyny (w zależności ile potem chcemy uzyskać octu), umieścić ją w słoiku i zalać octem jabłkowym tak, by dokładnie ją przykryć. Postępujemy tu dokładnie tak, jak przy robieniu maceratu olejowego, czyli trzymamy w ciepłym miejscu w zakręconym słoiku przez 2 tygodnie i codziennie wstrząsamy naszą miksturą, by wszystko nam się dobrze wyekstrahowało. Trzeba pilnować, by kwiaty nie wystawały ponad ocet, bo mogą zapleśnieć, a wtedy nici z naszego octu. Po 2 tygodniach, gdy wszystko pójdzie dobrze i nasz macerat będzie miał odpowiedni zapach, można go przelać przez gazę do buteleczki lub słoika z ciemnego szkła, a jeśli takiego nie mamy- to pilnować, by nasz koniczynowy ocet stał w szafce z dala od światła. A do stworzenia toniku potrzeba nam zwyczajnie 1 łyżki octu z koniczyny i 1- 3 łyżki wody (najlepiej miękkiej). Taki tonik można z powodzeniem przechowywać w lodówce do 7 dni.
Tonik z koniczyny gorąco polecam osobom zmagającym się z trądzikiem i wypryskami oraz osobom z cerą mieszaną, tłustą i dojrzałą. Tonik bardzo dobrze radzi sobie ze 'świeceniem', wystarczy użyć go z rana i do wieczora problem tłustej cery macie z głowy. Dodatkowo wygładza, leczy podrażnienia, podobno rozjaśnia przebarwienia (podobno, bo ja nie mam przebarwień, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć) i wspomaga opóźnianie procesu starzenia się skóry. Osobom zmagającym się z zaskórnikami polecam szczególnie tonik na bazie octu, ponieważ to ocet świetnie sobie z nimi radzi i wyrównuje pH. Aby w pełni cieszyć się pozytywnymi skutkami przecierania twarzy tonikiem koniczynowym, polecam używanie go co najmniej przez 2 tygodnie.
KĄPIEL KONICZYNOWA
3- 4 łyżki świeżych lub suszonych kwiatów zalewamy litrem wrzątku i zaparzamy pod przykryciem 15 minut, następnie dolewamy do ciepłej wody w wannie. Koniczyna ma właściwości odmładzające i ujędrniające skórę, poza tym łagodzi podrażnienia. Jeśli chcecie możecie do kąpieli dodać 2 łyżki koniczynowego octu, by wyrównać pH skóry i wspomóc lecznicze i pielęgnacyjne właściwości tej kąpieli.
___________
Korzystaliście kiedyś z koniczyny? Wiedzieliście o jej pozytywnym działaniu na skórę i menopauzę? A może macie inne ciekawe pomysły, które moglibyście mi podrzucić? :)
Pisząc ten post korzystałam z wiedzy własnej, strony dr Różańskiego rozanski.li oraz książki 'Rośliny lecznicze' A. Ożarowskiego.
Wow. Nie wiedziałam, że można tyle rzeczy zrobić z koniczyny :) A co do książki, podanej na końcu postu - na pewno po nią sięgnę!
OdpowiedzUsuńGorąco polecam, cała wiedza na temat ziół w pigułce :)
UsuńNigdy nie słyszałam takiej nazwy :)
OdpowiedzUsuńMenopauza wkrótce, o matko... Uwielbiam zapach koniczyny.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Nigdy nie korzystałam z koniczyny ani nie wiedziałam o jej włściwościach. U Ciebie zawsze coś zaskakuje :D Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńStaram się :) Pozdrawiam!
UsuńNiby wiem, że wartościowe z niej ziółko, ale nigdy wcześniej nie stosowałam... A naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agness:)
Bardzo ciekawy post, nie wiedziałam, że nasza koniczynka jest taka wspaniała dla nas kobiet :-)
OdpowiedzUsuńTyle tej koniczyny u mnie w ogrodzie, a ja nie miałam pojęcia, ze to taka drogocenna roślina :)
OdpowiedzUsuńTo zbieraj i korzystaj ile wlezie :)
UsuńW życiu byśmy nie przypuszczały, że koniczyna może być pomocna nawet na sprawy kobiece :)
OdpowiedzUsuńKoniczynka nie dość że śliczna to taka wartościowa i jadalna też ;) podobają mi się te kosmetyczne propozycje :)
OdpowiedzUsuńnie sądziłam, że to ładne coś ma taką nazwę i takie właściwości! :)
OdpowiedzUsuńznam niektóre właściwości czerwonej koniczyny, wykorzystywana jest w suplementach diety, rzeczywiście to dobry pomysł, by skorzystać jej...zbierając w miejscu oddalonym od ulicy
OdpowiedzUsuń